• Data dodania: 11.12.2022
  • Autor wpisu: Bocian Nieruchomości
W Polsce bardzo często skarżymy się na wysokość opłat eksploatacyjnych, szczególnie w ostatnim czasie, gdy znacznie wzrosły koszty prądu czy gazu. Nie zwracamy natomiast szczególnej uwagi na opłacenie podatku od nieruchomości, gdyż w odniesieniu do innych wydatków jest on stosunkowo niewysoki.


Czy może się to jednak zmienić?

Dziś na wysokość tej daniny składa się stawka ustalona przez gminę w której zamieszkujemy dla danej funkcji nieruchomości pomnożona przez powierzchnię działki, budynku czy lokalu. Maksymalne wartości są określane na podstawie corocznego obwieszczenia ministra finansów. Podstawą wyliczeń są deklaracje składane przez nas przy zakupie/nabyciu nieruchomości, a które mają oparcie w ewidencji gruntów i budynków (zwanych inaczej katastrem nieruchomości) jako źródle danych przedmiotowych o nieruchomości.
W każdym newralgicznym momencie w którym ustalany jest budżet państwa czy w chwili, kiedy trzeba "podkręcić" przychody z tytułu podatków i innych wpływów, pojawia się zamysł wprowadzenia podatku katastralnego.


Co to jest, jak może wpłynąć na nasze życie i dlaczego wszyscy rządzący unikają jak ognia tego tematu?

Upraszczając - podatek katastralny to podatek od nieruchomości tylko naliczany w inny sposób. Podstawą jego wysokości nie jest metraż nieruchomości (jak teraz) tylko jej wartość, nazywana – wartością katastralną.
Warto powiedzieć, że w wysoko rozwiniętych państwach Europy taki podatek funkcjonuje i to od wielu lat. Niemcy, Francja, Wielka Brytania – to tylko przykłady krajów gdzie ten sposób rozliczenia się obowiązuje.


Zatem powstaje pytanie – co jest złego dla mieszańców przy jego wprowadzeniu?

Teoretycznie, jeśli kogoś stać na droższą nieruchomość, tym bardziej powinien posiadać większe środki na wyższy podatek dla Państwa. Ci zaś co mają nieco gorsze posiadłości powinni mieć lepiej. Byłoby w tym trochę racji, gdyby...
... gdyby nie to, że patrząc na średnioeuropejską procentową wysokość tego zobowiązania, to nagle przestaje być wesoło. Jeśli w rocznej perspektywie mielibyśmy płacić około 1-2% wartości naszej nieruchomości, to nagle generowane jest olbrzymie zobowiązanie. Przy przeciętnym mieszkaniu w Gdańsku wartym ok. 500 tyś. zł, rysuje się wydatek rzędu 5000 zł rocznie. Obecnie podatek ten wynosi plus minus 10-krotnie mniej.
Co ciekawe w polskim prawodawstwie są już od dawna ujawnione pojęcia wartości katastralnej i sposobu określania jej wartości. Ustawa o gospodarce nieruchomościami z 21 sierpnia 1997 roku określa jej definicję i proces jej określenia, zwany powszechną taksacją nieruchomości (art. 151, 160-173). Zapisy te leżą blisko 25 lat leży w ustawowej "zamrażarce" i czekają na realizację.


Co zatem jest blokadą dotyczącą jej wprowadzenia?

Przede wszystkim vox populi, szczególnie zamożniejszej części społeczeństwa. Przy polskim "kulcie prawa własności" gdzie zdecydowana większość chce mieć swoje wyłączne prawo do nieruchomości i lobbingu polskiej elity nie ma chyba podmiotu, który pozytywnie oceniłby takie działanie. Nie wspominając o tym, że dużą część społeczeństwa takie zobowiązanie (w średniej europejskiej wysokości) po prostu "zarżnęłoby" finansowo. A dla niższych wartości procentowej tej daniny proces powszechnej taksacji przedrożyłoby potencjalne wpływy.

Co jakiś jednak czas pojawiają się plotki o zakusach wprowadzeniu podatku katastralnego. Ostatnia z nich mówiła o objęciu takim zobowiązaniem "nieruchomości inwestycyjnych", czyli będących drugą czy kolejną nieruchomością w swoim majątku. Ministerstwo zdecydowanie zaprzeczyło, że takiego pomysłu nie ma i chyba ciężko się dziwić. Wprowadzenie całościowo lub nawet częściowo podatku katastralnego może być kolokwialnym "gwoździem do trumny" każdej partii rządzącej.

Poniżej filmik, gdzie mówimy o podatku katastralnym: